Od wielu miesięcy trwa medialny serial w sprawie nadużyć związanych z nieprawidłowymi decyzjami dotyczącymi zwrotu nieruchomości na terenie Warszawy. Niezależnie od tego, czy nagłaśnianie tzw. afery warszawskiej służy celom politycznym nikt już nie podważa faktu, że miały tu miejsce nieprawidłowości. Przez ostatnie kilka lat wielu ludzi wzbogaciło się z tego tytułu w nieuczciwy sposób. Tymczasem prawowici spadkobiercy dawnych właścicieli stołecznych kamienic prowadzą w tym samym mieście wieloletnie postępowania o zwrot nieruchomości, nie mogąc doczekać się pozytywnych decyzji. Cierpią także, traktowani przedmiotowo, lokatorzy. Powołanie specjalnej Komisji Weryfikacyjnej ds. zbadania tych nieprawidłowości, nawet jeśli jest celowe, to nie rozwiązuje problemu. Komisja ma bowiem zajmować się wyłącznie przypadkami, które miały miejsce w latach ubiegłych. A co dalej? Przecież poszkodowane osoby nie zrezygnują ze swoich praw i nadal będą ich dochodzić, a władze będą musiały podejmować w tym zakresie decyzje. Wobec braku jasnych uregulowań prawnych nie mamy żadnych gwarancji, że nadużycia takie nie będą miały miejsca także w przyszłości. Czy rząd planuje powołać za kilka lat kolejną komisję badającą nowe nieprawidłowości? Niedawno obiegła media informacja, że skarb państwa przegrał proces o zwrot pewnej nieruchomości w podwarszawskiej gminie, która została niesłusznie znacjonalizowana po wojnie, wbrew postanowieniom dekretu o reformie rolnej. Sprawa stała się głośna ze względu na wysoką kwotę odszkodowania, jakie będzie musiało być z tego tytułu zasądzone. Orzeczenie sądu zapadło po trwającym wiele lat procesie, który wprawdzie jeszcze się nie zakończył, ale finał może być tylko jeden-wypłata wielomilionowej kwoty. Takich przypadków w skali kraju jest dużo więcej. Dotychczas skarb państwa wypłacił z tego tytułu ponad 1,5 mld zł. To są wielkie sumy, a zapewne nie mniej kosztuje prowadzenie tysięcy procesów sądowych, które toczą się nieraz po kilkanaście lat. Wprawdzie nikt dotąd nie oszacował tych kosztów, ale chyba cała machina administracyjna państwa nie pracuje za darmo? To my, wszyscy obywatele płacimy za to ostateczny rachunek.
Nie mylić skutków z przyczynami
Dlatego twierdzę, że dalsze unikanie systemowego uregulowania problemów restytucji mienia jest działaniem na szkodę całego kraju i jego obywateli. Zajmowanie się wyłącznie nieprawidłowościami w tym zakresie jest przeciwskuteczne. Nie wolno bowiem mylić skutków z przyczynami. Wszystkie przedstawione patologie, zarówno te ujawnione, jak i te, które dopiero ujrzą światło dzienne są skutkiem wieloletnich zaniechań wszystkich dotychczasowych rządów. Bez ścisłych kryteriów uznawania i realizacji roszczeń, stwarzamy pole do nadużyć w tym zakresie.
Jeśli ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości co do konieczności przeprowadzenia w Polsce reprywatyzacji, to wydarzenia ostatnich miesięcy dobitnie pokazały, że kwestia ta wymaga niezwłocznego uregulowania. I to paradoksalnie nie tylko z powodu słusznych roszczeń poszkodowanych środowisk, co ze względu na zapewnienie normalnego funkcjonowania naszego kraju. Jak długo bowiem jeszcze mamy być świadkami coraz to nowych afer, które regularnie wstrząsają polską sceną polityczną. Albo podejmiemy wysiłek ostatecznego uporządkowania sytuacji albo będziemy państwem pogrążonym w nieustannym chaosie.
Przyczyną tego stanu rzeczy jest fakt nieuchwalenia dotąd ustawy reprywatyzacyjnej. Gdyby bowiem powstał akt prawny, który w jasny sposób określał komu i na jakich zasadach przysługuje zgłaszanie roszczeń i w jaki sposób będą one realizowane, uniknęlibyśmy, nie tylko związanych z tym problemów, ale także sporów dotyczących legalności i zasadności powoływania planowanej Komisji Weryfikacyjnej. Pisząc o reprywatyzacji, a raczej o zaniechaniach w tej dziedzinie w Polsce, myślę że nie warto po raz kolejny cofać się w czasie i analizować powodów niezrealizowania projektów w tym zakresie. Spróbujmy raczej zastanowić się jakie działania trzeba podjąć, aby wyjść z tego błędnego koła. Wiem, że większość polityków, zarówno z partii rządzącej jak i z opozycji, potępia komunistyczną nacjonalizację mienia polskich obywateli, dokonane po drugiej wojnie światowej, jako bezprawną i niesprawiedliwą. Jest to całkowicie zrozumiałe. Trudno bowiem aby uczciwy człowiek sankcjonował kradzież. O ile jednak opowiadają się oni się za koniecznością naprawienia powstałych krzywd, to zarówno sposób jak i zakres rozwiązania problemu budzi kontrowersję. Najczęściej pada argument, dlaczego mamy to robić my, skoro wydarzyło się to tak dawno. Ano dlatego, że dążąc do objęcia władzy musieliście liczyć się ze skutkami jej sprawowania. A są to nie tylko wygodne synekury i związany z tym blichtr i przywileje, ale także odpowiedzialność za losy i rozwój naszego kraju i polskiego społeczeństwa. To także konieczność podejmowania trudnych, często mało popularnych decyzji, jeżeli wiemy że są słuszne i potrzebne.
Patrzmy w przyszłość
Ambicją obecnej ekipy nie jest bieżące administrowanie krajem, ale dokonanie głębokich zmian społeczno-polityczno-gospodarczych, w imię zrealizowania własnej wizji przyszłej Polski. W jej ramach musi znaleźć się miejsce na uregulowanie słusznych roszczeń poszkodowanych obywateli w stosunku do państwa, także reprywatyzacyjnych. Bo to państwo stoi na straży praworządności. Aby tego dokonać należy wznieść się ponad doraźną politykę i wykazać pewną odwagą w realizacji celów. Skończyć z politycznym kunktatorstwem i zacząć działać. Czyż nie tego powinniśmy oczekiwać od polityków deklarujących zerwanie z przeszłością i budowę nowej rzeczywistości?
Jakie są przyczyny blokowania regulacji reprywatyzacyjnych? W moim przekonaniu można wskazać dwie główne: obawę przed opinią publiczną i koszty związane z przeprowadzeniem procesu zwrotu mienia. Operacja ta nie cieszy się wielkim przyzwoleniem opinii publicznej, co spowodowane jest komunistyczną przeszłością Polski. Nie jest jednak tak źle, skoro zgodnie z sondażem IBRiS z sierpnia 2016 r., 57% społeczeństwa opowiedziało się za przeprowadzeniem reprywatyzacji. Poza tym, zarówno ten rząd, jak i poprzedni udowodnił, że potrafi, jeśli chce, działać wbrew opinii publicznej, jak było chociażby w sprawie likwidacji OFE. Kwestia kosztów reprywatyzacji także nie jest bez znaczenia. Błędem jest jednak postrzegania jej tylko w krótkiej perspektywie czasowej. Należy analizować okres wieloletni, tj. z uwzględnieniem pozytywnych skutków, jaki odniesie nasza gospodarka i społeczeństwo w wyniku przeprowadzenia takiego rozwiązania w przyszłości. Warto także przypomnieć, że przez ponad 70 lat wszystkie dotychczasowe rządy administrowały, czerpiąc pożytki, znacjonalizowanym mieniem o wartości setek miliardów złotych. Znaczna jego część została w ostatnich latach sprzedana. Nawet jeśli czynione to było nieudolnie to wpływy, jaki skarb państwa przez ten czas wypracował, wielokrotnie przewyższają wydatki związane ze spłacaniem roszczeń.
Propozycja PTZ
Jedną z alternatyw rozwiązania problemu reprywatyzacji może stanowić propozycja przedstawiona w ubiegłym roku przez Polskie Towarzystwo Ziemiańskie. Zakłada ona stworzenie, na bazie istniejących roszczeń, nowego instrumentu finansowego, który będzie dodatkowym źródłem pozyskiwania kapitału dla „Planu na rzecz zrównoważonego rozwoju”, przedstawionego przez premiera M. Morawieckiego. Zyski wypracowane ze zrealizowanych, dzięki temu zastrzykowi inwestycji, posłużą do spłaty tychże roszczeń. Tym samym rozwój Polski zostanie w części sfinansowany z transferu roszczeń w fundusz kapitałowy. Całość odbyłaby się ze środków pozabudżetowych i bez powiększania deficytu budżetowego. Podobne mechanizmy finansowe, oparte na pieniądzu fiducjarnym, stosowane są od dawna zarówno w USA jak i Unii Europejskiej przez Europejski Bank Rozwoju. Podany powyżej przykład stanowi tylko jeden z możliwych sposobów uregulowania tego nabrzmiałego problemu. Jesteśmy otwarci na inne propozycje. Pewne jest jedno, dalsze unikanie tematu nie służy Polsce ani Polakom. Jego rozwiązanie jest możliwe tylko w wypadku zaistnienia tzw. woli politycznej w rządzie. Jej pierwszym przejawem powinno być powołanie zespołu roboczego, w którym znaleźliby się także przedstawiciele organizacji społecznych. Zabiegamy o to od dawna, na razie bezskutecznie, podczas prowadzonych rozmów z przedstawicielami administracji państwowej. Celem zespołu byłoby wypracowanie wspólnych, kompromisowych założeń dla przeszłej ustawy. Problem ten można rozwiązać wyłącznie w duchu dialogu i wzajemnego poszanowania argumentów, o co PTZ wielokrotnie apelował. Wszyscy jesteśmy Polakami, tu żyjemy z naszymi rodzinami i nie zamierzamy kraju opuszczać. Nie godzimy się jednak na bycie obywatelami drugiej kategorii, których można bezkarnie pozbawić mienia. Chcemy mieć prawo do dziedzictwa wypracowanego przez naszych przodków. Dlatego uważamy, że dokonanie restytucji zawłaszczonego mienia, bądź wypłata stosownego odszkodowania jest sprawiedliwym rozwiązaniem i powinna nastąpić jak najszybciej. Warunki na jakich miałoby się to odbyć musimy ustalić wspólnie, w myśl zasady nic o nas bez nas.
Marcin K. Schirmer, prezes Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego